Po artykule HR-owca i psychoterapeuty - czas na spojrzenie fotografa, a właściwie... fotografki.
Kiedy pasja staje się zawodem i pochłania większość Twojego dnia - nie tylko tygodnia, ale i weekendu, to znak, że i Ciebie dotknie wypalenie.
A jak to wygląda?
U mnie objawiało się nie tylko niechęcią do robienia zdjęć - unikałam nawet patrzenia w kąt, w którym leżała torba z aparatem. W końcu upchnęłam ją szafce i wyjmowałam tylko na zlecenia. Klienci mnie irytowali, uważałam, że wymagają Bóg wie czego i czepiają się wszystkiego. Radość z fotografowania i - co za tym idzie - kreatywność - były szczątkowe. Z ulgą pakowałam aparat i wracałam z sesji. Oglądanie zdjęć było karą, odwlekałam je jak mogłam. Kiedy gonią terminy, a ukochana pasja zmieniła się w źródło dochodu nagle okazało się, że... straciłam coś ważnego.
Aparat dalej leżał w szafce, moją frustrację pogłębiały rozmowy o fotografii - nagle każdy chciał rozmawiać tylko o tym, a może to była moja fobia. Znajomi gadali o sprzęcie, sesjach, zleceniach, robili świetne foty, publikowali je, a ja nic, zero chęci, zero natchnienia. Przygnębienie i zniechęcenie - tylko siedzieć i płakać.
Co mi pomogło?
Skupienie się na reszcie życia :)
Obowiązki stowarzyszeniowe; zwykłe, nudne, domowe prace, których unikałam i na które nie miałam czasu (sprzątanie świetnie porządkuje myśli! - mówię to ja, bałaganiarz...) wyjście z ludźmi, którzy z fotografowaniem nie mieli nic wspólnego. Przypomniałam sobie jakie to miłe wyjść bez aparatu i presji robienia zdjęć; pojechać gdzieś i tak po prostu się powłóczyć bez celu. Przysiąść na kawie albo na miedzy. Pobyć w głuszy i posłuchać spiewu ptaków a w nocy gapić się w gwiazdy. Poczytać. Odpuścić sobie trochę po to, żeby odzyskać "powera" i dać sobie czas, żeby przypomniał mi się ten dreszcz, który towarzyszył pierwszym zdjęciom... Od nowa zachwycić się tym co robię.
Spróbuj zrobić coś ześwirowanego - to, na co zawsze miałaś ochotę, a nie miałaś odwagi :)
U mnie był to także czas definiowania mojej specjalności - po kryzysie dotarło do mnie, że moja specjalność to reportaż - nie można i nie trzeba być dobrym we wszystkim. To tak jak z szamponem do każdego rodzaju włosów... A dla przyjemności fotografuję kobiety - ale naturalne, nie wymalowane i przebrane. Na zlecenia - architekturę, bardzo rzadko - śluby. Reszcie odmawiam albo odsyłam do znajomych fotografów.
Ponieważ po pozbyciu się aparatu ortodontycznego i euforii związanej z jedzeniem - miałam parę kilo do zrzucenia, przypomniałam sobie, że kiedyś już je zrzuciłam biegając. Wróciłam do tego sportu.
Od dwóch lat zaczynam dzień od biegania - obiektywne.pl to "wybiegany" portal :)
Przez te pół godziny układam sobie dzień i "piszę" artykuły. Telefon i problemy zostawiam w domu.
Dzięki mojemu azylowi w głuszy pod lasem odkryłam kolejną pasję - zielarstwo. Przypomniałam sobie, jak wiele lat temu moja babcia uczyła mnie rozpoznawać zioła i opowiadała co one potrafią. Przypadkowe spotkanie Darii plus świeżo odkryte zainteresowanie roślinami leczniczymi - ponad pół roku temu zaowocowało produkcją... własnych kosmetyków.
Nie byłabym też sobą, gdyby jedna z moich niedawno odkrytych pasji nie wiązała się z fotografią. Odkryłam styl pin-up i... bieliznę retro :) - jest seksowny i wspaniale wygląda na zdjęciach.
Pomógł Wam w czymś ten artykuł...? Macie własne doświadczenia...?
Piszcie na forum albo do redakcji - najciekawsze wypowiedzi opublikujemy na obiektywne.pl.