Martyna Basta (1996) – absolwentka Akademii Fotografii w Krakowie, aktualnie studentka Tekstów Kultury na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dwukrotna stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w kategorii osiągnięć artystycznych (2014, 2015). Brała udział w wystawie zbiorowej Ufo Visual Lab towarzyszącej tegorocznemu Miesiącu Fotografii w Krakowie.
Obiektywne.pl było patronem medialnym jej wystawy "Wstrząsy naturalne" (16-22 listopada w katowickiej Galerii ASP "Rondo Sztuki").
Specjalnie dla Czytelniczek i Czytelników portalu udzieliła wywiadu:
obiektywne: Dlaczego fotografia i jak to się zaczęło?
Martyna Basta: W domu rodzinnym mam całą szafę albumów pełnych fotografii, ponumerowanych skrupulatnie, opisanych datą i miejscem ich wykonania. Mój tata w swojej młodości nie rozstawał się z analogowym aparatem.
Kiedy przeglądam te albumy, mam wrażenie, że naprawdę miał obsesję na punkcie utrwalania momentu. Rejestrował uważnie codzienność i przyglądał się zdarzeniom, by następnie móc uporządkować je w kolejnym zbiorze wspomnień. Praktyka przechowywania fotografii w tej niejako namacalnej formie, teraz jest właściwie ewenementem, zabiegiem powszechnie zamienionym na substytut - foldery komputerowe. Chciałabym wrócić do tego, bo wydaje mi się być to o wiele czulszym podejściem, wymagającym uwagi i swoistego gestu. Wciąż pamiętam moją pierwsza kliszę, bardzo niezdarną zresztą, ale dzięki temu w jakiś sposób świeżą i spontaniczną, może i nawet bezmyślną. Mam do tego działania jednak ogromny sentyment, to było jak pierwsze, jeszcze nie w pełni świadome spojrzenie, wciąż czyste, nie skażone żadnymi zasadami czy to estetyki czy kompozycji, był w tym impuls i była radość.
Myślę o tym teraz z sentymentem, jak o formie zakochania.
obiektywne: Co jest dla Ciebie najciekawsze w fotografii?
Martyna Basta: Interesuje mnie nie tylko obraz sam w sobie, jako źródło estetycznej uciechy, ale rezonans pomiędzy nimi, to, w jaki sposób kształtuje się ta wspólna wizualność, granica widzialności, domysłu, gra znaczeń i kontekstów. Ale też nieustanna możliwość powrotu do zawartych w obrazie odczuć, odtwarzania ich i ponownego przeżywania, rekonstruowania, ale i tym samym poddawania dekonstrukcji. Interesuje mnie ta kumulacja w obrazie, jego podatność na zmienność względem czasu, ale też jego trwałość w swojej formie, nieustannie obecna intencja, czy myśl, która miała miejsce, w momencie jego wykonania, czy to na zasadzie intencji czy impulsu.
Martyna Basta: Moja praca zakładała gest sięgnięcia do własnego archiwum i poszukiwań pewnych punktów stycznych i związków minionego z tym, co jest obecne. Pomyślałam, że to spojrzenie jest bardzo czułe, a może i nawet wypadałoby powiedzieć - wyczute na przeżycie, że musi być trochę jak sejsmograf notujący skrupulatnie każdy najdrobniejszy wstrząs, badający powierzchnię, ale też to co pod nią jest głębiej ukryte.
Nazwa nawiązuje więc do procesu, którym była właśnie próba scalenia tych wątków, stworzenia narracji uwzględniającej to, co stało się zapomnieniem, i rekonstrukcja tych wspomnień, nadanie im nowego rodzaju sensów i znaczeń.
Martyna Basta: Z pewnością chciałabym wciąż fotografować, móc mówić obrazem, mieć możliwość komunikacji poprzez obraz.
Martyna Basta: Nie bójcie się patrzeć i próbować definiować, jak i wybiegać poza obrane ramy definicji. Zaufajcie swojej estetyce spojrzenia, ale bądźcie też krytyczni, bo bez tego aspektu ciężko o rozwój. Kształtujcie swoje widzenie uważnie, pozwólcie stać się mu widzialnym.