Wypalenie zawodowe, burnout czy syndrom wypalenia zawodowego to według Wikipedii zjawisko, które występuje, gdy „… praca przestaje dawać satysfakcję, pracownik przestaje się rozwijać zawodowo, czuje się przepracowany i niezadowolony z wykonywanego zajęcia, które niegdyś sprawiało mu przyjemność”.
Definicja, wydawałoby się zrozumiała i łatwa w interpretacji. Ale prawda jest taka, że ile ludzi tyle możliwych „wypaleń zawodowych” . Każdy z nas jest inny, co generalnie jest fascynujące i powoduje, że świat jest taki piękny. Ta różnorodność to z jednej strony dobrodziejstwo, ale jednocześnie ogromne wyzwanie dla nas HR-owców, ludzi, którzy pracują z ludźmi.
Każdy z nas ma inne cele, inne wymagania. Coś co dla jednych jest rzeczą absolutnie nieistotną, dla kogoś innego może być artykułem pierwszej potrzeby. Jednych motywują wyzwania, inni potrzebują stabilizacji i spokoju. Dlatego też tak trudno wychwycić pierwsze symptomy wypalenia zawodowego, zwanego przeze mnie, po prostu zniechęceniem.
To zniechęcenie przychodzi stopniowo. Najpierw czujemy zmęczenie – zmęczenie wszystkim i wszystkimi. Każda czynność staje się przeszkodą nie do pokonania, nic nam się nie chce, spada nasza aktywność, nawet te czynności, które kiedyś dawały nam tzw. „powera” są w tej chwili zbyt trudne i wymagające. Pasje zanikają. Wszyscy ludzie to nasi wrogowie, czegoś od nas chcą, oczekują. Powoli zapadamy w chęć „nicnierobienia”, zakopania się w kocyk i przeczekania. Czy to już depresja? Niestety bardzo blisko od naszego wypalenia do depresji.
Co zrobić, żeby to wypalenie nie dopadło mnie lub moich pracowników?
Nie ma na to złotego środka. Oczywistym wydaje się stworzenie dobrych warunków pracy, zminimalizowanie stresu, zachowanie work-life balance (równoaga pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym) czy tez mindfullness (spokój wewnętrzny). Pamiętać należy jednak , że dla każdego oznacza to co innego. I wracamy do punktu wyjścia :)
Czyli nie ma sposobu na zdiagnozowanie i zapobieganie wypaleniu? No cóż… nie ma jednego sposobu. To co ja uważam za najważniejsze i co powtarzam wszystkim moim współpracownikom to konieczność poznania siebie i dbania o siebie. Zdiagnozowania swoich mocnych i słabych stron, a następnie pielęgnowanie i rozwój swoich atutów. Ludzie, dla których praca jest pasją są najlepszymi pracownikami. Ważne jest, aby na każdym kroku uświadamiać sobie, że moje życie i moje dobre samopoczucie jest bardzo istotne. Nie ma sensu męczyć się w organizacjach, zawodach, które nie są tymi „moimi”. Faktycznie niejednokrotnie bardzo trudno jest podjąć decyzję o odejściu z organizacji, która zapewnia nam dochód, a tym samym bezpieczeństwo. Wyjście ze strefy komfortu, która paradoksalnie przestaje być komfortem, skoro chcemy z niej wyjść – jest ogromnym wyzwaniem dla każdego z nas – zmiany to wysiłek :) Ale jeżeli czujemy, że praca nie sprawia nam już takiej satysfakcji, jak na początku, że może wolelibyśmy robić coś zupełnie innego, to nie ma na co czekać. Trzeba działać i szukać dla siebie miejsca gdzie indziej. W taki sposób wielokrotnie odkrywamy nasze pasję, które mogą stać się sposobem zarabiania na życie. Znam wiele osób, które w ten sposób się realizują i spełniają.
Coraz większa popularnością cieszą się tzw. „Turkusowe Organizacje” – czyli samozarządzające się organizacje. Nie ma w nich stałych stanowisk, nasza rola w zespole zmienia się w zależności od zadania do wykonania, liderzy wyłaniają się samoistnie. W takich organizacjach ludzie wykonują pracę chętnie, bez stresu, samomotywuja się do działania. Taki sposób zarządzania to przyszłość dla nas, odchodzimy od korporacji, molochów, zasad i reguł. Samorealizujemy się poprzez nasze działania, a to przynosi wymierne korzyści dla organizacji, w których pracujemy lub we własnym biznesie .
Na koniec motto dla każdego z nas:
Nie zatrzymuj się, rozwijaj się, poznawaj nowe. Znajdź swoje miejsce.
Agnieszka Jakubczyk Latała - HR Business Partner