Powodem do napisania artykułu były dwa zdarzenia - udział w programie kreatywni.pl, gdzie zostałam o to zapytana, oraz oferta, którą otrzymałam niedawno.
Są zawody, które przy "zaprzysiężeniu" ślubują wierność własnemu, wypracowanemu przed wiekami, kodeksowi etycznemu - lekarze, adwokaci. Są profesje, które same ustalają swój regulamin - posiadają spisany bądź zebrany zbiór przepisów wykonywania zawodu.
A fotografowie...? Czym kierujemy się wykonując zlecenia? Czy jest to kwestia indywidualnego podejścia i uczciwości? Co nam wolno a czego nie?
My także, choć raczej każdy indywidualnie, powinniśmy mieć własny kodeks i tajemnicę służbową. To podstawa zaufania - Klient tylko raz zdecyduje się na współpracę z kimś, kto nie wykaże się zasadami i dyskrecją.
Pierwsza sparawa, o której już wspominałam w innym artykule to wysyłanie komuś innemu zdjęć, za które zapłaciła osoba zlecająca. Zdjęcia są jej własnością, więc to zwyczajna kradzież.
O losach zdjęć wykonanych na zlecenie decyduje Zleceniodawca i Właściciel wykonanej przeze mnie dokumentacji. Z tego samego powodu nie wolno mi ich rozpowszechniać w wersji elektronicznej - nawet jako portfolio - to naruszenie praw Zleceniodawcy i złamanie zapisów umowy - z chwilą zapłaty tracę prawa do ich rozpowszechniania. Do tego dochodzi kwestia zgody na rozpowszechnianie wizerunku uczestników wydarzeń... Organizator i Zleceniodawca może je mieć, ja ich nie mam i to zamyka mi ostatecznie drogę do ewentualnej publikacji.
Kolejna sprawa to ujawnianie zdjęć z sesji - wyłącznie za zgodą - oczywiście pisemną - fotografowanej osoby. Oczywiście należy się też liczyć z wycofaniem owej zgody w każdej chwili...
Czy mogę sfotografować czyjąś intymność (i nie mam tu na myśli aktów)? Albo czyny niezgodne z prawem? Bo jak nazwać robienie zdjęć podczas nocy poślubnej, coraz modniejsze zamiast pleneru? A fotografowanie zabójstwa? Przykładem niech będzie zdjęcie zdobywcy tegorocznej nagrody World Press Photo 2016 - Burhana Ozbilicia.
A fotografowanie ofiar wojen, głodu, chorób, kataklizmów - ile w tym informacji i suchego przekazu, a ile grania na emocjach i taniej sensacji? Po co nam wyścig w dokumentacji drastycznych sytuacji? Czy to odbiorcę uwrażliwi czy znieczuli?
A "trudne" zlecenia? Rozwalające psychicznie i fizycznie? Otwarta trumna i pogrzeb, seks party w zamkniętym gronie, wypadek...
Tak, po to wynaleziono aparat - żeby dokumentować chwilę. Ale jaką chwilę? O tym decydujemy indywidualnie my, fotografowie.
To i inne pytania o granicę między Waszym obiektywem a Waszą etyką zawodową zostawiam otwarte.
Piszcie na forum, ciekawa jestem Waszej opini, obiektywne Kobiety.